250x250
03.03.2007

Sergij Bondarenko

Walka

Miniatura "Walka" z cyklu "Kuszenie Cesarza" (mitologia postsolipsyzmu).

Mots-clés: proza, miniatura, kuszenia cesarza, mitologia postsolipsyzmu

Młoda cesarzowa zakłóciła równowagę, a tron imperialny wyskoczył jej spod nóg. Napięła swoje ciało, próbując złagodzić upadek. Szarpnięcie. Niski jęk rozciągniętej pętli. Sypialnia, drgnąwszy w górę, zawisła w oczekiwaniu tragedii.

Dziewczyna, powoli wpadana w orbitę samounicestwienia, spojrzała na drzwi i wyobraziła sobie, że za kilka godzin on wejdzie do ich prywatnych komnat. Zobaczy to, co się stało, zamierzy ją zdumionym wzrokiem i opadnie na kolana, uświadamiając sobie napierającą lawinę nieuchronności. Ostrożnie podniesie to, co w pamięci zostało ułomne, delikatnie pogłaska jej twarz, zapłacze — najpierw rozpaczą starego, potem dziecka, wreszcie matki. Przeklnie każdego, kto uderzył w podporę jej duszy, próbując złamać jej przeznaczenie ustalone przez niego, który wycisnął jej ducha z jego mieszkania w tej przestrzeni i czasie. A potem płacz ustanie natychmiast, a jego oczy wyschną. Jak, podnosząc się z kolan, wzniesie się ponad martwe marzenia o szczęściu i przeklnie tylko jedną istotę, która stała się niezdolna do bycia człowiekiem. Przeklnie ją. Tylko ją.

To ona teraz morduje jego ukochaną, zadając cios w plecy, prosto w serce. On zostaje przez nią zdradzony — oddała się obcemu porządkowi, przemieniając się w narzędzie bez życia, w narzędzie jego wrogów. Samo to wystarczy, by zasłużyła na jego pogardę i nieugaszoną nienawiść.

On wyrzuci jej ciało na śmietnik i zapomni, że istniała, że go kochała. Wymaże jej imię ze wszystkiego, co przypominało o niej. Zapomni, że nad nią płakał, gdy była żywa — nie martwa. I zapomni jej po prostu jako historię. On ma skalę myśli i wolę imperatora — wystarczą, by to uczynić. Bez przysięgi. Zapomni, że gotów był oddać każdą cenę za jej życie — za jej życie, a nie śmierć.

Ten, kto kocha, nie zdradza. Nie. Ona nie chce tego. Nie chce aż tak. Ona, kochając go, jest silniejsza niż wszyscy, silniejsza od ich sił, i nie pozwoli, by ktokolwiek sterował cesarzem poza jego wolą. Pozostaje tylko znaleźć drogę powrotu.

Młoda cesarzowa próbowała kopnąć — sięgnąć stół, krzesło, choćby cokolwiek. Ale nic nie pomogło. Pętla tylko chwyciła ostrzej na szyi — łapiąc drgawki śmiertelnie złapanej ofiary. Konopna ślina, spływająca w oczekiwaniu na ucztę, paliła jej ciało zimnem rozdartej skóry.

Chciała dosięgnąć czegoś ręką — szafy, haka — podciągnąć się na sznurze. Na próżno. Supeł w zawieszeniu nie do rozwiązania, uścisk pętli nie do poluzowania. Wszystko na próżno. Zrozumiała, że ​​wybór został dokonany, odliczanie nowego losu uruchomione i, niestety, czasu nie da się cofnąć.

Rozluźniła się i stała się cięższa, bujając się jak wahadło zegara, odmierzające ostatnie chwile świadomości, oczekując momentu przemiany w skórzany worek nikomu niepotrzebnych kości i gówna.

Jeden. Dwa. Wieczność.

Nikt nie przyszedł — nie uratował zagubionej dziewczyny z paszczy chciwego potwora. I oto, po wieczności pełnej poszukiwania sensu życia i śmierci, jakby puszczając wyczerpanego wspinacza, który kurczowo dzierży się życia, lina z trzaskiem pękła. Rzuciła cesarzową na podłogę, niezdolna unieść ciężaru tęsknoty za odchodzącą miłością, która spadła na jej młode serce. Pętla, pozbawiona swojego ciała, poluźniła uścisk, a dziewczyna wydostała się z niej, rozrywając konopne usta. Z gwiżdżącym wyciem zaciągnęła chłodny od prędkości powietrzny wdech i krzyknęła, rzucając wyzwanie wrogowi widocznemu tylko dla niej:

— Bestia!

Zaskoczona przemianą, lina o ścianę trzasnęła jak policzek i, upadłszy na podłogę, wylądowała przy drzwiach jak wąż, strzegąc spokoju swojej nowej pani. Teraz młoda cesarzowa była przywódczynią ich małego stada.

— Będę żyć! — wyszeptała do świata.

Jej serce zatrzepotało jak ogromny bęben. Cisza zabrzęczała w uszach, a w głowie z radością zaśpiewał wiatr. Myśli runęły jak huragan, odsłaniając sekrety, zdobywając siłą miłości ludzi, narody, Wszechświat.

Ile kroków przetrwała, odliczając życie wobec pętli? A ile razy bujała się, odliczając śmierć przed upadkiem?

Zrozumiała, że skoczyła w pętlę nie w odpowiednim momencie i wypadła z niej poza czas. Teraz żyje nie żyjąc, martwa i zmartwychwstała. Nie ma już czego się bać — i nie ma pośpiechu. Straszna i zbawcza śmierć nie ma nad nią władzy. Najważniejsze — nie zapomnieć z czasem, jak to jest być nieśmiertelną. I nie zapomnieć powiedzieć mu o zwycięstwie.

© 2007, Sergij Bondarenko