
– Czy mogę zapytać, w jakiego Boga pan wierzy? – zapytał starzec, łagodnie patrząc mu w oczy.
Wędrowiec spojrzał na chłopca, który zatrzymał się przed nim, i na stojącego za nim starca. Laska – cielesna broń w ręku starca – i książka z krzyżem – duchowa broń w rękach dziecka. Obaj rozpięci między przeszłością a przyszłością. Uśmiechnął się, wiedząc, co im odpowie i jakie pytania to wywoła.
– W jedynego, wcielonego – powiedział – przez którego stworzony jest i rządzony wszechświat, który znam.
Odpowiedź była precyzyjna. Wzrok starca ożywił się. Chłopiec obok niego rozpromienił się uśmiechem, jakby czekał na zapowiedź ciekawej rozmowy.
– My również wierzymy w jedynego Boga, który się wcielił – powiedział starzec.
– A zatem jesteście, jak sądzę, chrześcijanami. Czy się nie mylę?
– Tak jest – odparł starzec z godnością.
– Zatem, jeśli mogę prosić, przeczytajcie – dla waszego nowego przyjaciela – modlitwę „Ojcze nasz” – rzekł wędrowiec, kładąc dłoń na piersi. – Aby przypadkiem nie przywiodłem was na pokuszenie.
Strach i ciekawość razem poruszyły duszę starego chrześcijanina. Jego spojrzenie się wyostrzyło, a wcześniej rozluźniona dłoń zacisnęła się powoli na drzewcu laski. Instynktownie chwycił to, co cielesne – jakby miał się bronić. Ale przed kim?
Ocena sytuacji. Krótka pauza. Po niej wędrowiec, nadal się uśmiechając, wskazał ręką kierunek, w którym wcześniej zmierzał.
– A teraz pozwólcie mi – z miłości do was i do naszego wspólnego Boga, którego znam – iść dalej. Abym was uwolnił od złego.
Starzec skinął głową z zakłopotaniem, a patrząc już nieobecnym wzrokiem w plecy odchodzącego wędrowca, zaczął recytować:
– Ojcze nasz, któryś jest w niebie...
Wędrowiec ponownie się uśmiechnął, słysząc niepewność w oddalających się słowach.
– …I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Albowiem twoje jest Królewstwo i moc, i chwała na wieki wieków. Amen.
Chłopiec spojrzał zdziwiony na starca, lecz nie znalazł w jego oczach odpowiedzi na rodzące się pytanie. Znów zwrócił wzrok ku sylwetce oddalającego się cesarza.